Liberta Liberta
3065
BLOG

Co kryją w sobie nowe żądania Rosjan?

Liberta Liberta Rozmaitości Obserwuj notkę 66

 

 

1. CZY ROSJANIE ZARAZ PO TZW. KATASTROFIE DAWALI  DO ZROZUMIENIA RODZINOM, ŻE CIAŁ PILOTÓW U NICH W ROSJI NIE MA, A SĄ W POLSCE I ŻE TO W POLSCE TRZEBA ŻĄDAĆ AKTÓW ZGONU?

2. CZY ROSJANIE JUŻ WTEDY DAWALI DO ZROZUMIENIA, ŻE PILOCI ŻYJĄ, ŻE ONI NIE MOGĄ WYDAĆ AKTÓW ZGONU SKORO U NICH NIE MA CIAŁ?

3. CO OZNACZAŁO STWIERDZENIE, ŻE PILOCI "ZNIKNĘLI"?

4. CZY PILOCI ZGINĘLI, ALE NIE NA TERENIE ROSJI, DLATEGO W ROSJI NIE BYŁO ICH CIAŁ?

DLACZEGO ROSJANIE PO DWÓCH LATACH OD TZW. KATASTROFY PROSZĄ IPN O DANE DOTYCZĄCE RODZIN PILOTÓW, CZY TO MOŻE ŚWIADCZYĆ O TYM, ŻE ONI ŻYJĄ?

 

 

Czy wystąpienie Rosjan do IPN o dane dotyczące rodzin pilotów Arkadiusza Protasiuka i Roberta  Grzywny po dwóch latach od ich zaginięcia, może świadczyć o tym, że oni żyją?

Przypomnę tylko, że trumny z "ciałami" pilotów przyleciały na Okęcie ostatnie, a rodziny nie miały możliwości zidentyfikowania ciasł swoich bliskich.

Poniżej zamieszczam dla przypomnienia fragmenty wywiadów z rodzicami Arkadiusza Protasiuka i Artura Ziętka. Rodzice mówią wprost, że nie identyfikowali ciał swoich synów, gdyż Rosjanie twierdzili, że tych ciał nie ma!

Teraz Rosjanie występują o dane rodzin pilotów, po dwóch latach.

Czy to nie dziwne?

A może to kolejny przekaz dla nas od Rosjan?

 

"Rosjanie zażądali od IPN informacji o przodkach

pilotów Tu-154"

 

"Rosjanie zażądali od polskiego Instytutu Pamięci Narodowej sprawdzenia w aktach służb przeszłości przodków pilotów tupolewa, który 10 kwietnia rozbił się pod Smoleńskiem. IPN prośbę spełnił, sięgnięto aż trzy pokolenia wstecz - informuje "Rzeczpospolita". 

 

IPN potwierdza, że przekazał śledczym dokumenty, gdyż zgodnie z prawem musi to zrobić. Jednak prezes Instytutu był zaniepokojony skalą żądanych informacji o pilotach tupolewa i poinformował o niej prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. 

Zakres żądanych informacji był zaskakująco szeroki. Sprawdzenie objęło aż trzy pokolenia rodzin Protasiuków i Grzywnów.W IPN nie odkryto żadnych dokumentów świadczących o współpracy bliskich pilotów z tajnymi służbami. Chociaż pojawiło się szereg danych o zatrudnieniu i pochodzeniu przodków. Większość danych, jakie przekazano prokuratorom, stanowiły akta paszportowe."

 

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Rosjanie-zazadali-od-IPN-informacji-o-przodkach-pilotow-Tu-154,wid,14410408,wiadomosc.html?ticaid=1e46c

 

Oto fragment wywiadu z rodzicami Artura Ziętka, zamieszczonego w "Naszym dzienniku"

 

 Zaraz po katastrofie poleciała Pani, razem z żoną Syna, do Moskwy na identyfikację. Miała Pani jakieś zastrzeżenia do całej procedury?


J.Z.: - Powiem pani, że kiedy byłam w Moskwie, to raczej takich zastrzeżeń nie miałam. Przeciwnie, odbierałam te wszystkie słowa i zapewnienia m.in. minister Ewy Kopacz z dużą wdzięcznością, bo sprawiała ona wrażenie, jakby miała raczej szczere i otwarte intencje. Jako szczere odebrałam wówczas jej słowa, kiedy spotykając się z nami, powiedziała, że musi nam "z brutalną szczerością" przedstawić fakty.Pani minister powiedziała wtedy, że choć była lekarzem medycyny sądowej i uczestniczyła w wielu tragicznych oględzinach zwłok, to jednak to, co zobaczyła na miejscu, wywołało u niej olbrzymią traumę.I w tym kontekściepowiedziała nam, że nie musimy podejmować się osobistej identyfikacji, że wystarczy jeśli damy swój materiał genetyczny, na podstawie którego będzie można zidentyfikować naszych bliskich. Jednak teraz, po czasie, odczuwam pewien zawód, że choć pani Kopacz zapewniała nas w kwietniu, że wszystko zostanie dokładnie przebadane i sprawdzone, to rzeczywistość jest zgoła inna. Pomimo zapewnień, że teren katastrofy zostanie bardzo szczegółowo sprawdzony i że przynajmniej kilkadziesiąt centymetrów ziemi z miejsca katastrofy zostanie dokładnie przesiane, to jednak przez wiele miesięcy postronne osoby znajdywały na miejscu kolejne fragmenty ciał i ubiorów ofiar oraz ich rzeczy osobiste. Przecież to jest nie do pomyślenia!

Odnalazła Pani ciało Syna w Moskwie?


J.Z.: - Nie... I dopiero po czasie, kiedy na spokojnie staram się analizować swój pobyt w Moskwie i to, co się tam działo, zauważam, że było tam wiele momentów niezrozumiałych.

To znaczy?


J.Z.: - Podczas spisywania protokołów, kiedy odpowiadaliśmy na wiele różnego rodzaju pytań dotyczących naszych bliskich, ich znaków szczególnych i ubioru, Rosjanie mówili, że jeśli będzie zbieżność pewnych szczegółów, czyli gdy choć kilka podanych przez nas elementów będzie odpowiadało jakiemuś opisowi zwłok, wówczas zostaną nam one pokazane do identyfikacji. I w niektórych przypadkach rzeczywiście tak było. Natomiast w przypadku załogi rodzinom nikogo nie pokazano.

Dlaczego?


J.Z.: - Nie wiem, jak to było dokładnie w przypadku pozostałych członków załogi, ale w moim przypadku Rosjanie mówili wówczas, że nie można znaleźć ciała Artura. Że nasz opis i znaki szczególne nie wskazują na żadne ciało, które mogliby nam pokazać.Teraz zaś dowiadujemy się, że są zdjęcia Syna, czyli że można Go było zidentyfikować. Ponadto niedawno dostaliśmy informację, że kiedy Syn miał już na rękach założony różaniec, to jeszcze wówczas wykonywano jakieś badania, dlatego ten różaniec był ściągany.

Jakiego rodzaju to były badania?


J.Z.: - Wiem tylko, że pod sam koniec wykonywano jeszcze jakieś badania na Jego dłoniach. Niczego więcej się nie dowiedziałam. Teraz też widzę, że jest tutaj duża nieścisłość, ponieważnie dali nam możliwości zobaczenia ciała Artura. Zostaliśmy więc oszukani. I dopiero teraz uświadamiam sobie, że musiał być z góry wydany zakaz pokazania nam - rodzinom pilotów - ich ciał.Także uniemożliwili mi wypełnienie mojej matczynej misji, z którą udałam się do Moskwy, czyli zidentyfikowania i pożegnania Syna. Teraz będę się do końca życia zastanawiać, dlaczego tak się właśnie stało, że nie pokazali nam naszych ukochanych? Dlaczego do końca ukrywali przed nami fakt, że mają ich ciała i że są one możliwe do zidentyfikowania? Będę się zastanawiała, jakie eksperymenty i badania na nich wykonywali i po co?Przecież trumny z ciałami pilotów wróciły do kraju ostatnie.Rosjanie mieli więc czas, by zrobić z nimi wszystko, co tylko chcieli.

Dopiero po dwóch tygodniach Rosjanie podali, że zidentyfikowano ciała załogi.


J.Z.: -Tak. Nagle, po dwóch tygodniach pojawiła się informacja, że znalazły się wszystkie ciała załogi! I to mnie bardzo zastanawia.Później powiedziano nam, że Syn był mocno poraniony i oblany płynem paliwowym.
M.Z.: - A ja pytam, skąd w takim razie w kokpicie znalazło się paliwo - i to w dużych ilościach - i dlaczego w takim razie nie doszło do jego wybuchu? Dlaczego też samolot rozleciał się na taki maczek? Dla mnie to wygląda na jakąś ingerencję... Bo jeżeli się zostawia samolot w naprawie u Rosjan, mogą zrobić w tym czasie wszystko, co im się tylko podoba. A technika idzie w tej chwili tak do przodu, że podobne ingerencje są trudne do wykrycia. Tym bardziej że trzy dni wcześniej Tu-154M przyleciał do Smoleńska premier Donald Tusk i samolot stał tam na lotnisku.

Pytała Pani w Moskwie o akt zgonu Syna?


J.Z.: - Oczywiście. Zapytałam śledczego rosyjskiego, który prowadził przesłuchanie.On odpowiedział mi wówczas, że jeśli nie można zidentyfikować ciała, tonie podaje się, że zginął, tylko że ZNIKNĄŁ. Twierdził on też, żew takiej sytuacji "zniknięcia" ofiary Rosja nie może wystawić nam aktu zgonu, tylko że będzie przeprowadzona jakaś procedura w Polsce i że dopiero w kraju wydadzą nam taki dokument.
M.Z.: - Jednym słowem chodziło o to, by wprowadzić zamieszanie, żeby rodziny nie wiedziały, co się dzieje. By zamknąć im możliwość domagania się osobistej identyfikacji i zadawania dodatkowych pytań.
J.Z.: - Jeszcze jedna rzecz mnie zastanawia. A mianowicie,w Moskwie rodziny zostały podzielone na cztery grupy, przy czym zarówno w pierwszej, jak i w drugiej grupie, które przesłuchiwano jako pierwsze, było 100 proc. rozpoznań ofiar, podczas gdyw trzeciej i czwartej już nie. Ja z synową znalazłam się w trzeciej grupie. Teraz wydaje mi się, że ten podział nie był przypadkowy. Dlaczego bowiem w pierwszych dwóch grupach udało się zidentyfikować wszystkich, a w kolejnych już nie? Tym bardziej że rodziny załogi znalazły się tylko w tych ostatnich grupach i - jak twierdzili Rosjanie - żadnego z pilotów nie udało się zidentyfikować.

Co ostatecznie znalazło się w tym dokumencie?


J.Z.: -Nic, co mogłoby nam wyjaśnić, w jaki sposób zginął nasz Syn.W akcie zgonu napisano jedynie, że zmarł 10 kwietnia na terenie okręgu smoleńskiego. Nie podano tam ani godziny zgonu, ani powodu śmierci. A przecież u niektórych pisano, że "zmarli na skutek mnogości obrażeń" itp.W przypadku naszego Syna nic takiego nie podano. Do tej pory nie widzieliśmy też protokołu sekcji zwłok, który obiecywał nam premier Tusk.

W przypadku jednego z generałów w akcie zgonu wpisano czas śmierci na 8.50-9.00. To z kolei świadczy o tym, że zmarł on około 20 minut po katastrofie. Takie rzeczy powinny więc być szczególnie zbadane i udokumentowane.Zwłaszcza żeciała ewakuowano z wraku, według raportu MAK, dopiero po godz. 15.00.
M.Z.: - To jest więc kolejny dowód na to, że Rosjanie coś ukrywają, w czym pomaga im także rząd.
J.Z.: - Tego typu informacje, jakie zostały zawarte na aktach zgonu - a raczej ich brak - jedynie potwierdzają, że coś jest na rzeczy.

Rosjanie oddali już wszystkie rzeczy Syna?


J.Z.: -Nie. Synowa do tej pory nie dostała m.in. obrączki oraz sprzętu elektronicznego:komórki i laptopa, które znajdują się w posiadaniu ABW.

Czy na miejscu w Moskwie rodziny zostały poinformowane o przysługujących im prawach i obowiązkach?


J.Z.: -Nie. Nikt nam nie powiedział, jakie mamy prawa i czego możemy się domagać. Nikt nam też wówczas nie wspomniał - o co mam wielki żal - że rodziny miały możliwość być przy włożeniu ciał bliskich do trumien.A my - rodziny - byliśmy wówczas w takim szoku, w takim bólu, że nie byliśmy w stanie racjonalnie myśleć. Potrzebowaliśmy więc pomocy innych, doświadczonych osób, które powinny nam objaśnić, co i jak, coś zasugerować. W tym zakresie nikt nam nie pomógł.

 

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110122&typ=po&id=po01.txt

 

 

A oto fragment wywiadu dla "Naszego dziennika" z rodzicami Arkadiusza Protasiuka:

 

Kto poleciał do Moskwy na identyfikację?


W.P.: - Młodszy syn, gdyż my nie byliśmy w stanie. Ale gdy tam był,nie zidentyfikował ciała Arka.
L.P.: -Nie mógł, bo Rosjanie twierdzili, że nie ma jeszcze ciała kapitana. Dlatego pobrali od Krzysztofa jedynie materiał DNA, na podstawie którego mieli przeprowadzać badania genetyczne.Nic więcej nie wiemy, gdyż młodszy syn nie chce o tym w ogóle mówić. Nie jest w stanie.

Dużo czasu zajęła identyfikacja Państwa Syna?


L.P.: - Ciało Arkadiusza wróciło do Polski jako ostatnie - wraz z 20 pozostałymi trumnami. Było to w piątek, 23 kwietnia. Wraz z nim przylecieli pozostali członkowie załogi.

Jakie rzeczy osobiste Rosjanie zwrócili rodzinie?


L.P.: - Synowa dostała mundur, ale my go jeszcze nie widzieliśmy.Podobno jednak był czysty i cały, czyli nie brudzony błotem - jak w pozostałych przypadkach. Jedynie bardzo mocno pachniał paliwem.
W.P.: -Koledzy Syna dali nam jeszcze jego czapkę, która była na nabożeństwie. Teraz ma ją wnuczek.

Jeśli więc mundur był czysty, a sam kokpit nie uległ tak dużemu zniszczeniu jak pozostałe części samolotu, to dlaczego tak dużo czasu zajęło znalezienie ciała Państwa Syna?
W.P.: - Też chcielibyśmy to wiedzieć! Przecież co jak co, ale zlokalizować pilotów, to był najmniejszy problem - chociażby ze względu na miejsce. To wszystko jest bardzo dziwne.Nawet nie wiemy, czy w tej trumnie, którą dostaliśmy, jest chociaż kawałek naszego dziecka...
L.P.: -Otrzymaliśmy przecież jedynie akt zgonu. Żadnego dokumentu potwierdzającego badania DNA, potwierdzającego tożsamość naszego Syna, nie mamy. Nikt z rodzin nic takiego nie dostał. To skandal!

Będą Państwo domagać się ekshumacji i ponownej sekcji zwłok?


W.P.: - Pani redaktor, to jest jak walka mrówki ze słoniem. Ja niczego dobrego po Rosjanach się nie spodziewam. Służyłem kiedyś z nimi w wojsku i wiem, jaki to jest naród, jak przełożeni potrafią być bezwzględni.

Jak Państwo oceniają stan śledztwa? 


W.P.: - To jest zwykła farsa!
L.P.: - Gdyby Rosja nie miała nic do ukrycia, to dawno już oddałaby nam dokumenty, oddałaby nam czarne skrzynki itp.

Państwa zastrzeżenia dotyczą strony rosyjskiej czy polskiej?


L.P.: - Obydwu. Wiadomo, że ze strony Rosji inaczej być nie może. Strona polska musi się zaś do tego dostosować. Tyle że w ten sposób nasz rząd nie jest w porządku wobec Narodu. 
W.P.: - Wszyscy kręcą, jak tylko mogą. Jakie świadectwo wystawia sobie minister, kiedy mówi wprost, że nie poznamy ostatnich sekund nagrania. Jak można tak robić? Skąd w takim razie mamy dowiedzieć się prawdy?! Powinni ujawnić prawdę, nawet najgorszą. My - nie tylko rodzina, ale i obywatele - musimy przecież dowiedzieć się, jak i dlaczego doszło do tej tragedii! Dlaczego nasi ukochani zginęli? Nawet gdyby to oznaczało najgorsze...

Czyli winę Państwa Syna?


W.P.: - Nawet. Jeśliby to była faktycznie wina mojego Syna, to osobiście stanąłbym przed rodzinami pozostałych 95 ofiar, przed całym Narodem, by przeprosić. Przeprosiłbym w imieniu swoim i Syna - nawet przed kamerami. Ale powtarzam, proszę najpierw o pokazanie mi niezbitych dowodów, że to właśnie mój Syn jest winien! Jeśli zaś nie ma takich, które ewidentnie wskazują na winę Arka, na winę załogi, to błagam o zaprzestanie tej nagonki! Proszę o nieszarganie ich dobrego imienia. To zadaje kolejne ciosy ich rodzinom. W sądzie obowiązuje przecież zasada domniemania niewinności. Winę trzeba udowodnić.

Czego najbardziej brakuje Państwu w tym śledztwie?


W.P.: - Prawdy.(...)"


Dziękuję za rozmowę.

 

 

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101014&typ=po&id=po01.txt

 

Proszę zwrócić szczególną uwagę na te słowa:

 

"Natomiast w przypadku załogi rodzinom nikogo nie pokazano."


 

 ".On odpowiedział mi wówczas, że jeśli nie można zidentyfikować ciała, to nie podaje się, że zginął, tylko że ZNIKNĄŁ. Twierdził on też, że w takiej sytuacji "zniknięcia" ofiary Rosja nie może wystawić nam aktu zgonu, tylko że będzie przeprowadzona jakaś procedura w Polsce i że dopiero w kraju wydadzą nam taki dokument."

 

"(...) w Moskwie rodziny zostały podzielone na cztery grupy, przy czym zarówno w pierwszej, jak i w drugiej grupie, które przesłuchiwano jako pierwsze, było 100 proc. rozpoznań ofiar, podczas gdyw trzeciej i czwartej już nie. Ja z synową znalazłam się w trzeciej grupie. Teraz wydaje mi się, że ten podział nie był przypadkowy. Dlaczego bowiem w pierwszych dwóch grupach udało się zidentyfikować wszystkich, a w kolejnych już nie? Tym bardziej że rodziny załogi znalazły się tylko w tych ostatnich grupach i - jak twierdzili Rosjanie - żadnego z pilotów nie udało się zidentyfikować."

 

" Ale gdy tam był,nie zidentyfikował ciała Arka.
 -Nie mógł, bo Rosjanie twierdzili, że nie ma jeszcze ciała kapitana. Dlatego pobrali od Krzysztofa jedynie materiał DNA, na podstawie którego mieli przeprowadzać badania genetyczne."

 

".Nawet nie wiemy, czy w tej trumnie, którą dostaliśmy, jest chociaż kawałek naszego dziecka..."

 

To wszystko świadczy o tym, że samolot nie poleciał do Rosji, nie było tam ciał pilotów, a Rosjanie od początku dawali to rodzinom do zrozumienia!

Morderców trzeba szukać w Polsce!

 

Liberta
O mnie Liberta

jestem niepokorna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości